7 wrz 2018

Od Brzozowego Liścia C.D. Mglistego Świtu

Właśnie dowiedziałam się o przepowiedni. Ponieważ jestem medyczką, wiem o takich rzeczach, lecz oddałam głos w tej sprawie medykowi Plemienia Zachodu. Wybrałam się w umówione miejsce, gdzie już szli medyk, przywódca i Mglisty Świt z Plemienia Zachodu.
- Widocznie nasze drogi znów się krzyżują. - odparła, a ja tylko westchnęłam.
- Zauważyłam. Mam nadzieję, że znajdziemy tę część, po którą nas wysłało samo Plemię Gwiazd. - odpowiedziałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Ona natomiast szybko odwróciła wzrok. Natychmiast wyruszyłyśmy.
~
Nie rozmawiałyśmy wiele. Jedynie ostrzegałyśmy się przed różnymi zapaściami i innymi niebezpieczeństwami w nieznanym terenie. Był on ogromny. Może nawet nieskończony... Tak czy siak czułam, że jesteśmy daleko od naszych Plemion i z każdym krokiem jesteśmy jeszcze dalej.
- Czujesz to? - zapytała cicho.
- Wolność... - szepnęłam, dając sobie do zrozumienia, że rzeczywiście to czuję. To trochę niepodobne do mnie, gdyż zawsze byłam posłuszna i w sumie "skazana" na Plemię. Oczywiście, nie mam nic do współplemieńców. Nawet mi ich trochę brakuje, przede wszystkim brakuje mi Wilczej Gwiazdy. Jako medyczka radziłam jej tylko ile mogłam. Może czasem miałam wrażenie, że mnie nie docenia, ale... Cóż, było minęło. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Nagle, zamyślona poczułam zwierzynę. Jej zapach był taki potężny... Jakby był tuż... Przed nami! Bez zastanowienia rzuciłam się w pogoń za sarną. Gdy byłam wystarczająco blisko, skoczyłam i wycelowałam w jej krtań. Zacisnęłam na niej zęby... Poczułam przez parę sekund puls zwierzęcia, który po chwili ucichł. Krew, rozlewającą się z szyi ofiary... I mięso. Dawno tak sama nie polowałam... Zazwyczaj brałam zwierzynę ze stosu, a teraz.. Musiałam sobie sama radzić. Szczerze mówiąc, zaczęłam się powoli oddawać swojemu instynktowi. Wyczułam zbliżającą się Mglisty Świt. Słyszałam jej oddech, bicie serca i puls. Miałam wyostrzone wszystkie zmysły, więc usłyszałam i wyczułam to wszystko. Jej zapach stawał się coraz wyraźniejszy, po czym pojawiła się. Zawarczałam cicho, dając znak, że to moja zdobycz i że nie wolno się do niej zbliżać. Tak robiły pradawne lwy, moi przodkowie, kiedy jeszcze nie było Plemion.
- Rozumiem, że nie mogę jej zjeść... I tak sobie sama poradzę. - syknęła, a ja przywróciłam się do porządku.
- Instynkt... Rzadko go używam. Chodź, zjemy razem. - zaprosiłam ją machnięciem ogonem, po czym podeszła i obydwie zatopiłyśmy kły w ciele sarny.

Mglisty Świt? Przepraszam że tak długo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz