1 wrz 2018

Od Brzozowego Liścia C.D. Mglistego Świtu

Kocica puściła mnie z silnego uścisku. Szybko uciekłam z nie swoich terenów, mając nadzieję, że więcej się na nią nie natknę. Nie była zbyt przyjazna. Zresztą, nie ma się co jej dziwić, przecież musiała bronić swojego terenu, prawda? Właśnie. Przecież mogła mi wcale nie uwierzyć, zaprowadzić do przywódcy i... Być może mnie zabić. Westchnęłam z ulgą, gdy znajdowałam się na swoim terenie. Byłam lekko poddenerwowana całą zaszłą sytuacją. Postanowiłam się tym nie martwić i wrócić do obozu, aby sprawdzić swoje rany. Nie było ich wiele. Były to tylko lekko krwawiące ślady po dosyć ostrych pazurach. Nic specjalnego. Gdy wróciłam, wszyscy zaczęli się mnie pytać, co mi się stało. Odpowiedziałam, że nic poważnego. Trudno im było chyba w to uwierzyć, ale to już ich sprawa i nie mój problem. Co mnie to obchodzi? No właśnie, nic. Wilcza Gwiazda chyba wiedziała co się stało, bo ukarała mnie surowym wzrokiem. Taka kara mi wystarczyła, gdyż gdy liderka się wkurzy, to... Nie jest fajnie.

Postanowiłam wybrać się ponownie na wieczorny spacer w poszukiwaniu ziół. Nigdy ich nie za wiele, gdyż w każdej chwili mogą się przydać. Nigdy nie wiadomo co może się stać. Ponieważ szukałam ziół po prawie wszystkich terenach Plemienia, wybrałam się jeszcze do granicy z Plemieniem Zachodu, gdzie byłam tam dosyć niedawno, napotykając nie miło nastawioną wojowniczkę ich klanu. Gdy już tam dotarłam, zaczęłam zbierać zioła. Było ich naprawdę wiele. Gdy je tak zbierałam w zamyśleniu, wyczułam znajomy mi zapach... To była ona. Gdy na nią spojrzałam, nasze spojrzenia się ze sobą spotkały. Warczała coś pod nosem, a ja byłam ciekawa, co.
- Coś Ci nie pasuje? - spytałam z nutką kpiny. 

Mglisty Świt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz