31 sie 2018

Od Brzozowego Liścia do Mglistego Świtu

Obudziłam się dzisiaj wczesnym rankiem. Było jeszcze trochę ciemno, ale i tak zaraz miało wzejść słońce. Wszystkie koty jeszcze spały, oprócz patrolu, który miał wkrótce wrócić do obozu i zawiadomić liderkę o ewentualnych zagrożeniach i problemach. Postanowiłam się wybrać na krótki spacer przy granicach z Plemieniem Zachodu. Mało słyszałam o tym Plemieniu, tym bardziej, że na zgromadzeniach są tacy małomówni. Być może coś się stało? Możliwe. Zresztą, sama już nie wiem... Jednak wolę to sprawdzić. Szybko wstałam ze swojego ciepłego legowiska i wyruszyłam w stronę granic. Wokół mnie było tak... Cicho. Wiał tylko delikatnie wiatr, było co jakiś czas słychać ptaki. Wszystkie rośliny były uschnięte, udało mi się ich trochę uratować, ale susza wydaje się nie mieć końca...Gdy szłam tak zamyślona, nagle uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej już dawno przekroczyłam granicę Plemion. Znajdowałam się na obcej przestrzeni.
- O nie... Gdzie ja jestem? Muszę jakoś wrócić! - szepnęłam do siebie i zaczęłam szukać swojego zapachu, aby się cofnąć i bezpiecznie wrócić do swojego terenu. Jednak to nie było takie łatwe. Wszystkim kotom ostatnio pogorszyły się zmysły, takie jak węch, słuch czy wzrok. To prawdopodobnie jest krótkotrwałe i spowodowane przez silny upał. Nie ma się co dziwić, bo jest naprawdę gorąco... Tylko co ja mam teraz zrobić? Co, jeśli mnie znajdą? Będę mieć przerąbane!
***
Pół godziny później czułam, że zbliżam się do swojej granicy. Odetchnęłam z ulgą, gdy poczułam już bliski zapach obozu. Jednak... Wyczułam coś jeszcze.
- Patrol... - jęknęłam, nie wiedząc, co zrobić. Gdy zacznę biec, zapewne mnie usłyszą i dogonią, a jak zostanę, to mnie znajdą po zapachu... Świetnie. Wydaje mi się, że lepiej będzie, jak ucieknę. Może wybiorę dobrą decyzję. Postąpiłam tak, jak sobie powiedziałam. Zaczęłam uciekać. Za mną słyszałam kroki ciężkich łap. Był to jeden kot, nie wiem dokładnie, który. Nie rozpoznawałam za bardzo kotów z Plemienia Zachodu. Nagle, poczułam że się uginam pod czyimś ciężarem. Ostre kły rozdarły moją skórę na karku, a ja natychmiast opadłam. Spojrzałam na kota, który mnie zaatakował.
- Przepraszam, że weszłam na wasze granice... Jako medyczka powinnam wiedzieć... - szepnęłam cicho, ale tak, aby mnie usłyszała. To była chyba kotka. Chyba. Przynajmniej takie miałam wrażenie.

Mglisty Świt? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz